czwartek, 8 września 2011

China again

Do Chińczyków czuje się albo sympatię albo nienawiść, z pewnością nie można pozostać wobec nich obojętnym. Najczęściej te emocje przeplatają się nawzajem, w zależności od sytuacji i osobnika, z jakim mamy do czynienia. Dziś w moim przypadku przeważa drugie uczucie. Po tym jak zostałam oszukana przez taksówkarza, co z reszta jest na porządku dziennym, czekałam przez 45 minut w upale na pewnego przedstawiciela tej narodowości, z którym mimo usilnych starań nie mogłam dojść do porozumienia przez telefon, który mimo nastu wiadomości z informacja o moim położeniu i poinstruowaniu przez miłą panią spotkaną na ulicy, nie był w stanie mnie odnaleźć, choć prawdopodobnie kilkadziesiąt metrów ode mnie. Żeby jednak nie było za miło, gdy już postanowiłam, że wracam do domu taksówkarz nie miał pojęcia gdzie chce żeby mnie zawiózł, choć taką sama instrukcje do tej pory każdy inny rozumiał.
Na pocieszenie w domu mam ciastka i klimatyzacje Ostatnim razem będąc w Pekinie nieświadomie zostawiłam po sobie pamiątkę w postaci kabla usb do aparatu, wiec mimo szczerych chęci nie bardzo mam jak wrzucić zdjęcia z Guangzhou, ale za to pochwale się znalezionym w intrenecie widokiem wieży tv, którą widzę z okna;)
Od Miss Lovett ready to go