czwartek, 16 lutego 2012

Guangzhou… i am back!

W ostatnim wpisie wspominałam o moich tęsknotach właśnie i staje się im zadość. Wprawdzie pisząc ostatni post czekałam na bilet do Bangkoku, okazało się jednak, że moim celem jest ponownie Piżamaland zwany oficjalnie Kantonem. Tajowie okazali się zbyt powolni a czekanie na wszelkie potrzebne zezwolenia i dokumenty zbyt nużące, mój kochany booker podjął więc decyzje o wysłaniu mnie w znajome rejony, gdzie nie wiedzieć, czemu, agencja SMG z uporem maniaka nalegała na mój przyjazd.

Pogodna na zewnątrz potęguje moją niecierpliwość, zważywszy, że w chwili obecnej w Guangzhou jest około 25 stopni ponad tydzień czekania wydaje się dłużyć w nieskończoność… Ale ale zaczynam odliczanie, do ciepła, najlepszego sushi i marketu z butami w Chinach!
A do obejrzenia zamiast zdjęć piżamalandu, LANVIN spring summer 2012 ad campaign

1 komentarz:

  1. cześć, dostałam propozycję wyjazdy do Guangzhou i bardzo by mi zależało żebyś napisała pare słów o tym jak tam jest itp. było by mi bardzo miło i napewno poczulabym się trochę pewniej :) mam 15 lat i jestem przerażona. gdybyś znalazła chwilę to napisz na najkola@gmail.com , bardzo by mi zależało :)

    OdpowiedzUsuń