Choć niespecjalnie przepadam z piżamalandem jako miastem, jednak zawsze mam tam szczęście poznać niesamowitych ludzi. Nie inaczej było tym razem i znów mimo radości z poznawania nowego miejsca odczuwam pewien smutek i tęsknotę za tymi, z którymi musiałam się rozstać. Mam jednak przeczucie, że jeszcze się gdzieś spotkamy, co biorąc pod uwagę nasz fach i nieobliczalność losu jest całkiem prawdopodobne
Jak na razie Taipei wydaje się ciekawym miejsce i mam przeczucie, że je polubie. Od wielu osób słyszałam pozytywne opinie na jego temat, jestem więc nastawiona dość pozytywnie. W przeciwieństwie do chińskich metropolii Taipei wydaje się mniejszy i bardziej kameralny. Nie ma tu masy wieżowców i plątaniny autostrad, zamiast tego małe uliczki i niskie zabudowania. Miasto wydaje się czystsze, ludzie bardziej przyjaźni i zdecydowanie większy ich odsetek posługuje się językiem angielskim. Wprawdzie swoją obecną opinię opieram na dwudniowych obserwacjach jedynie najbliższej mi okolicy, jednak wydaje mi się, że można ją zastosować do całego miasta. Jeśli nie, z pewnością wystosuje odpowiednie sprostowanie.
Od Miss Lovett ready to go |
A oto Nina, nasza agencyjna maskotka (lubująca się w podjadaniu butów i dostająca ataku agresji na widok walizek)
Od Miss Lovett ready to go |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz