sobota, 23 czerwca 2012

Last party in Taipei

Moje imprezowe doświadczenia z Tajwanu są zadziwiająco skromne porównując do poprzednich miejsc. Nie mniej jednak jakieś posiadam. Każdy kto przyjeżdża na kontrakt prędzej czy później musi spotkać Frankiego i Charliego i przynajmniej usłyszeć o Jamesie. Dwóch pierwszych pracuje dla tego trzeciego (nikt nie wie czym dokładnie, oprócz imprezowania, on się zajmuje) a ich zadaniem jest umilanie czasu modelom. Zabierają nas do klubów, gdzie standardowo jest dla nas przygotowany stolik, na którym w magiczny sposób butelki z alkoholem zawsze są pełne. Imprezy to jednak nie jedyna rozrywka, na jaką można tu liczyć. W zależności od humoru i pogody, zabierają nas na kolacje, plażę, gorące źródła, kina czy co komu wpadnie do głowy. Co za łatwo to jednak za nudno i zamiast korzystać z sytuacji, często zamiast towarzystwa przypadkowych modeli i naszych „opiekunów” wybieram domowe zacisze z filmem albo książką i w towarzystwie, które w pełni mi odpowiada.
Może się po prostu starzeje?

Tak czy inaczej dziś moja ostatnia impreza w tym mieście, w poniedziałek lecę do… Wietnamu i nie na wakacje. Tak, tak to nie pomyłka, podobno tam też istnieje coś takiego jak modeling, choć mało kto o tym słyszał, a jeszcze mniej osób doświadczyło. Mój ukochany booker ma jednak pewne hobby, polegające na wysyłaniu mnie tam gdzie nikogo jeszcze nie wysłał…

Tymczasem szykując się do ostatniego wieczornego wyjścia, zdjęcie z wczorajszego, oby dziś było jeszcze lepiej
Od Miss Lovett ready to go

(pozostałe zdjęcia podlegają cenzurze)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz